Odliczamy! Zmiana władzy za 19 dni. Potem przyjdzie czas sądowych rozliczeń za przekroczenia uprawnień i bezprawne zatrzymania. Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski już uciekł na 9-letni immunitet w Trybunale Konstytucyjnym.
Białołęka, a może już Białoruś?
Komisariat Policji Warszawa Białołęka słynie z naruszeń prawa i związanych z tym ciągłych rotacji komendantów po kolejnych aferach. Od lat pojawiają się w Internecie informacje o drastycznym łamaniu prawa przez komendantów i ich podwładnych z komisariatu Warszawa Białołęka. Informacje te jednak ostatnio z sieci znikają, gdyż ekipa policyjna z Komisariatu Warszawa Białołęka najprawdopodobniej zastrasza i nęka każdego kto ujawnia ich „metody” śledcze. Ja jestem przez nich zastraszany i nękany non stop.
Komendant Komisariatu Policji z Białołęki Mariusz Wójcik zabił swego wierzyciela, a ciało poćwiartował, spalił i zakopał.
Zmianom komendantów na Komisariacie Warszawa Białołęka towarzyszą skandale. Niektóre historie tych skandali nadają się na scenariusz horroru. Przykładem może być sprawa Komendanta Komisariatu Białołęka Mariusza Wójcika.

Komendant Mariusz Wójcik zaciągnął dług w wysokości 15.000 zł u jednego z biznesmenów z Ciechanowa. Potem postanowił zabić biznesmena, by nie musieć regulować długu i mieć problem z głowy. Tak też zrobił. Komendant Mariusz Wójcik zabił swoją ofiarę z broni palnej poprzez oddanie kilku strzałów w głowę. Następnie pan Komendant Komisariatu Policji Warszawa Białołęka poćwiartował zwłoki, potem je spalił w lesie a na koniec zakopał w celu zatarcia śladów. Zapewne pan komendant do dzisiaj byłby trząsł Białołęką gdyby nie fakt, że okoliczny pies zwłoki wykopał i w pysku przyniósł mieszkańcom Kałuszyna rękę ofiary.
Wszczęto postępowanie. Ostatnią osobą, która widziała ofiarę był właśnie Komendant Komisariatu Policji Warszawa Białołęka Mariusz Wójcik, więc na niego skierowano podejrzenia. Fałszywe alibi komendantowi dostarczył podwładny z komisariatu. Dla śledczych okazało się ono jednak mało wiarygodne. Akt oskarżenia zawierał kilka zarzutów: zabójstwa, przekroczenia uprawnień, wymuszenia poświadczenia oraz nakłaniania do składania fałszywych zeznań. W przypadku wszystkich zarzutów Komendant Komisariatu Policji Warszawa Białołęka został uznany za winnego i skazany ostatecznie na dożywocie. Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok. Z kolei inny z komendantów tego komisariatu postrzelił kiedyś śmiertelnie człowieka i również usłyszał wyrok.
Komisariat Policji Warszawa Białołęka – ludzie o psychopatycznych osobowościach
Obsada Komisariatu Policji Warszawa Białołęka to, jak wynika z moich obserwacji, w większości ludzie o psychopatycznych osobowościach. Zasadniczo nie prowadzą oni większych spraw kryminalnych, gdyż to robi Komenda Rejonowa na Jagiellońskiej. Dla policjantów i policjantek z komisariatu Białołęka pozostają sprawy mniejszej wagi np. obstawiają wszelkie sprawy rodzinne, a więc alimenty, awantury po alkoholu i tym podobne grzebanie się w rodzinnych brudach (tzw. znęty-alimenty). W tych sprawach mają okazję się wyżyć i robią to według mnie z przyjemnością.
Do mnie policja z komisariatu Białołęka przyczepiła się na stałe, gdy zacząłem walczyć z byłą żoną o jakiekolwiek kontakty z dziećmi po rozwodzie. W ramach rewanżu była żona zaczęła składać na mnie absurdalne zawiadomienia. Podczas jednej z moich wizyt na Komisariacie Białołęka starszy sierżant policjant Joanna Maksylewicz w odruchu szczerości powiedziała mi kiedyś, że większość jej koleżanek z komisariatu to rozwódki lub mają kłopoty ze swoimi mężami i są tuż przed rozwodem. Powiedziała też, że: „jeżeli była żona będzie składać zawiadomienia na mnie z tego czy innego powodu to po prostu każda z tych sfrustrowanych kobiet będzie się na mnie wyżywać. Podobnie będzie z kobietami prokuratorami”. Tak też się dzieje. Od lat jest dokładnie tak jak to policjant Joanna Maksylewicz przepowiedziała. Co ciekawe starszy sierżant policjant Joanna Maksylewicz również potem w tym nękaniu aktywnie uczestniczyła bo po pewnym czasie zapomniała komu i co sama powiedziała.
Na komisariacie Warszawa Białołęka rządzą ogólnie kobiety. Mężczyźni są tam absolutnie podporządkowani swojemu kobiecemu szefostwu. Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni policjanci z Komisariatu Białołęka wykonują jedynie rozkazy swoich koleżanek. Swoją drogą upadek męskiego wzorca w obecnej rzeczywistości po prostu przeraża. Na Komisariacie Białołęka widać to dobitnie.
Ekipa psychopatów w policyjnych drelichach z Komisariatu Białołęka uwzięła się na mnie i od 5 lat nęka mnie, zastrasza i szykanuje. Bez przerwy wzywają mnie na ten swój komisariat i próbują wikłać w różne sprawy. Dla mnie policjantki i policjanci z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka to psychopaci i zwykli sadyści.
Solidarność jajników czyli przyjaźń pomiędzy moją byłą żoną a sierżantem sztabowym policjant Anetą Mierzyńską z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka
Przez prawie całe życie udawało mi się omijać policję szerokim łukiem. Niestety pewnego dnia moja była żona postanowiła, że od teraz będzie wychowywać dwójkę dzieci sama i dokonała sobie uprowadzenia rodzicielskiego. Prawdopodobnie Jej adwokat Jerzy Grycz poradził jej przy tym by uwikłała mnie w jakiekolwiek sprawy karne. Chodziło o zdyskredytowanie mnie jako potencjalnego opiekuna dla dzieci. Problem w tym, że nie było za bardzo na czym oprzeć zarzutów. Nigdy nie stosowałem żadnych form przemocy domowej. Nie było u nas interwencji policji. Nie było dosłownie niczego.
Pech chciał, że moja była żona po uprowadzeniu mi dzieci umieściła sobie naszych synów w przedszkolu, do którego swoje dzieci prowadzała sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska z lokalnego Komisariatu Policji Warszawa Białołęka. Moja była żona i policjant Aneta Mierzyńska, jako samotne matki, miały podobną sytuację i podobną awersję do mężczyzn. Wspólne narzekania na mężczyzn zbliżyły obie panie do siebie. Narodziła się miedzy nimi głęboka feministyczna przyjaźń i solidarność. Z czasem nawet zaczęły prowadzać swoje dzieci na wspólne zajęcia sportowe w piłce kopanej.
Sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska zapragnęła oczywiście pomóc mojej byłej żonie w dowaleniu mi na maksa. W ten sposób zapewne poczuła się jakby pomagała samej sobie. Przecież pracuje w policji i ma władzę, z której może skorzystać w dowolnym celu. W całej sprawie pojawił się również wątek majątkowy bo była żona uprowadziła mi dzieci i zostawiła mnie we wspólnym mieszkaniu. Aneta Mierzyńska i reszta załogi Komisariatu Policji Warszawa Białołęka prawdopodobnie postanowili mnie z tego mieszkania wywalić na zbity pysk. Wszystkie fakty na to wskazują.
5 lata nękania mnie przez psychopatów z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka
Już samo uprowadzenie mi dzieci przez byłą żonę i gwałtowne odcięcie mnie od nich było dla mojej psychiki potężnym ciosem. Niestety żonie tego było mało. Uradziła (zapewne ze swoim adwokatem Jerzym Gryczem), że skoro ma usłużną znajomą policjant Anetę Mierzyńską w policji, a ta ma chłopaka dzielnicowego to może ich oboje podjudzić przeciwko mnie i wykorzystać do usunięcia mnie z mieszkania. Żona zaczęła więc nieustannie składać na Komisariacie Policji Warszawa Białołęka zawiadomienia na mnie. Wszystkie te zawiadomienia, bez wyjątku, są zawsze wyssane z palca i oparte na sfałszowanych dowodach.
Od 5 lat jestem praktycznie non stop wzywany na Komisariat Policji Warszawa Białołęka w ewidentnie spreparowanych sprawach, które nie ostałyby się w żadnym sądzie. Spraw było już kilkanaście i każda jedna głupsza od drugiej. Z tych spreparowanych spraw dosłownie nigdy nic nie wynika. Wszystko oparte jest na pomówieniach i sfałszowanych dowodach. Czasami wręcz powtarzane są wezwania do tych samych rzekomych dowodów, które już wcześniej zostały obalone. Ze spraw nic nie wynika, ale ja muszę stale stawiać się na policji i tłumaczyć z kolejnych spreparowanych bzdur oraz tego, że nie jestem kosmitą lub terrorystą. Dają mi wyraźnie do zrozumienia, że mam się wyprowadzić z mieszkania, w którym mieszkam żeby przejęła je była żona. Zapewne chodzi o to by je potem sprzedała i podzieliła się zyskiem z ekipą Komisariatu Policji Warszawa Białołęka, a może i z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga Północ, bo przecież każda sprawa jest nadzorowana przez konkretnego prokuratora.
Przesłuchują mnie na ogół nienawidzące mężczyzn policyjne feministki. Niestety na nękaniu przesłuchaniami się nie kończy. Jestem też nękany w domu. Policjantki kierowały do mnie do domu patrole swoich kolegów. Miałem przykładowo próby wejścia o 6 rano dzielnicowego z kolegami. Co ciekawe sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska, któregoś dnia powiedziała mi wiele znaczące słowa, że ten jej chłopak-dzielnicowy uczestniczy w eksmisjach z mieszkań.
Były u mnie też wizyty policjantów wyposażonych w pistolety maszynowe PM-84 Glauberyt i to na dodatek bez związku z żadnym zarzutem. Tak po prostu przyszli zobaczyć co u mnie słuchać (dosłownie). Byłem raz nawet zatrzymany za rzekome uszkodzenie mienia. Jak się okazało, że jestem współwłaścicielem owego mienia to wówczas zarzuty jakoś tak zostały po cichu wycofane przed rozprawą sądową. Przyszedłem na rozprawę, a zdenerwowana sędzia robiła wszystko by pierwszej rozprawy nie rozpoczynać. Sam byłem zdziwiony. Do rozprawy i całego procesu nie doszło. Wtedy nie wiele z tego rozumiałem ale dziś już wiem, że bali się kompromitacji, bo nie można nikogo skazać za uszkodzenie własnego mienia.
Aspirant sztabowy policjant Danuta Łopuszańska stawia mi zarzuty przestępstwa, do którego w ogóle nie doszło
W końcu szefowa grupy nękającej – sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska znalazła na mnie haka. Były nim niepłacone, przez kilka miesięcy braku pracy, alimenty. Zostałem zwabiony przez policjant Anetę Mierzyńską na Komisariat Warszawa Białołęka w sprawie niealimentacji. Na miejscu okazało się jednak, że psychopatów z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka jedno oskarżenie nie satysfakcjonuje.
Panie policjantki z Białołęki postanowiły razem z byłą żoną, spreparować dodatkowo przeciwko mnie oskarżenie o przestępstwo, do którego w ogóle nie doszło. Sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska wezwała mnie na komisariat policji w sprawie alimentów, a okazało się, że po prostu zwabiła mnie tam po to by przekazać w łapy urzędującej w pokoju obok aspirant sztabowej Danuty Łopuszańskiej, która miała już spreparowane zarzuty na mnie. Aspirant sztabowy to najwyższy stopień policyjny w tej całej grupie bojowej.
Tak więc, cała ta banda z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka postanowiła postawić mi zarzut przestępstwa, do którego nigdy i nigdzie nie doszło. Chodziło o rzekome przecięcie przewodów elektrycznych w samochodzie, którym jeździła moja była żona. Samochód ten był również moją własnością ale psychopatom z komisariatu Białołęka to nie przeszkadzało. Miałem podobno po prostu pójść i przeciąć przewody zapłonowe w tym samochodzie. Oskarżenie było totalnie absurdalne.
Ekipa z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka, z aspirantem sztabowym policjant Danutą Łopuszańską na czele, nie miała kompletnie wiedzy o mechanice samochodu. Efekt przecięcia przewodów zapłonowych nic kompletnie sensownego nie daje. To tak jakby odłączyć akumulator i tyle. Wymiana takich ewentualnie przeciętych przewodów to 5 minut roboty. Do Chevroleta Aveo można takie przewody kupić już za 25 zł. Na dodatek, aby przeciąć przewody zapłonowe trzeba otworzyć maskę samochodu, a komplet kluczyków miała tylko żona. Na samochodzie nie było śladów włamania. Oczywiście aspirant sztabowy policjant Danuta Łopuszańska nie miała żadnych oględzin samochodu bo wszystko było spreparowane. Samochód stał pod okiem kamery na strzeżonym przez strażnika parkingu. Nagrań z kamery policjant Danuta Łopuszańska również nie miała. Według mnie cała ta policyjna ekipa z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka oględzin nie zleciła i nagrań z kamery nie zabezpieczyła bo to była ordynarna mistyfikacja i zwykłe oszustwo z ich udziałem. Wszystko miało na celu przymuszenie mnie do przekazania żonie mieszkania.
Na Komisariacie Policji Warszawa Białołęka nie pracują orły intelektu. Kto normalny włamywałby się pod okiem kamery do samochodu tylko po to by przeciąć tam przewody za średnio 40 zł i odciąć tym samym jedynie zapłon w samochodzie. Po co to robić? To kompletnie nielogiczne. Preparując zarzuty powinni najpierw poczytać co nieco o konstrukcji samochodu albo podpytać kogoś mądrzejszego co i jak w takim aucie działa.

Na przesłuchaniu kompletnie nie wiedziałem o co przesłuchującej Danucie Łopuszańskiej chodzi z tymi przewodami. Do niczego się nie przyznałem, ale aspirant sztabowy policjant Danuta Łopuszańska na podstawie dosłownie niczego postawiła mi jednak zarzuty. Zarzuty postawiono przed samym przesłuchaniem aby efekt presji był jeszcze większy i żeby rozmowa o oddaniu mieszkania przebiegała sprawniej. Wartość przewodów zapłonowych do Chevroleta Aveo to w sklepie średnio 40 zł, ale policjant Danuta Łopuszańska przewartościowała te przewody na 600 zł. Dzięki temu policjant Danuta Łopuszańska dokonała oszustwa i podciągnęła sprawę pod większą sankcję karną. Tak właśnie działa policja z Komisariatu Warszawa Białołęka. Każdy jest w stanie sprawdzić wartość przewodów zapłonowych do Chevroleta Aveo. Według mnie była to ordynarna mistyfikacja ekipy z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka w celu wywalenia mnie z mieszkania. Policjant Danuta Łopuszańska zwracała się do mnie wprost „niech się Pan stąd wyprowadzi gdzie pieprz rośnie„. W odpowiedzi usłyszała ode mnie „będę tam mieszkał do śmierci i jeszcze jeden dzień dłużej„.
Po postawieniu mi absurdalnych zarzutów naskładałem w sprawie całą masę wniosków dowodowych: o oględziny samochodu, o zabezpieczanie monitoringu, o odpis protokołu z przesłuchania itp. Złożyłem również wniosek o przesłuchanie świadków bo w chwili zdarzenia byłem na drugim końcu Polski. Któregoś dnia w końcu zadzwoniła do mnie prokurator Ewa Gołębiowska prowadząca tą moją spreparowaną sprawę przewodów i poprosiła o wycofanie mojego wniosku o odpis protokołu bo sprawa będzie umorzona. W ten sposób dali mi do zrozumienia, że chcą się ze wszystkiego jak najszybciej wycofać. Bali się najwyraźniej, że całą sprawą mogę zainteresować Rzecznika Dyscyplinarnego Prokuratorów, Biuro Spraw Wewnętrznych Policji lub któregoś z naczelników Wydziału Kontroli Policji. Anecie Mierzyńskiej i Danucie Łopuszańskiej nie udało się mnie wywalić z mieszkania, a sprawę umorzyli.
Wysyłanie skazanych alimenciarzy do nielegalnej pracy dla Ubera i Taxify
Jak wspomniałem wcześniej, sierżant sztabowy policjant Aneta Mierzyńska znalazła na mnie haka w postaci zalegania z alimentami. Ja się przyznałem, a oni mieli niby sprawę umorzyć, ale oczywiście mnie oszukali i nie umorzyli. Kwestie alimentów mają na Białołęce drugie dno. W owym czasie kwitł na Białołęce proceder skazywania na siłę mężczyzn na tzw. prace społeczne wykonywane dla podejrzanych firm powiązanych z politykami, samorządem oraz pracownikami Sądu Rejonowego Warszawa Praga Północ. Prace społeczne polegały konkretnie na nielegalnej pracy dla Ubera i Taxify za pośrednictwem firmy Bizoon z Legionowa. Firma ta była oskarżana o liczne oszustwa. Zyski z pracy skazanego trafiały do kieszeni ludzi układu. Podejrzewam, że to było powodem mojego oskarżenia i potem przepchnięcia wyroku.
Policjant Aneta Mierzyńska oraz prokurator Ewa Gołębiowska postawiły mi zarzuty i skierowały akt oskarżenie do sądu. W Sądzie Rejonowym Warszawa Praga Północ wylosowano sędziego ale akurat jakoś zachorował i sprawę poprowadziła sędzia Magdalena Goldschneider, która przeforsowała wyrok skazujący mnie na owe prace społeczne. A potem ja wszystko nagłośniłem i biznes układu się posypał. Myślę, że lepiej byłoby gdyby mi to wtedy umorzyli. Dzięki temu do dzisiaj kręciliby na tym lody, a tak to musieli zwinąć interes na skazanych.
Wykorzystanie moich dzieci jako przynęty by mnie wreszcie w coś uwikłać, czyli prowokacja policji, prokuratury i sądu rodzinnego
Popsułem interesy szerszej grupie urzędników, którym się wydaje, że mogą wszystko na Białołęce. To układ sędziowsko-policyjno-prokuratorski. Jak wiadomo z innych artykułów na tej stronie, nienawidzą mnie szczególnie w sądownictwie rodzinnym za wytykanie patologii, korupcji i walkę o kontakty z synami. Z moich doświadczeń wynika, że sąd rodzinny, policję i prokuraturę łączą wzajemne interesy, relacje i znajomości. Powiązania te powstały na bazie ścigania, nękania i szykanowania mężczyzn w różnych sprawach rodzinnych. Krótko rzecz ujmując znają się i pomagają sobie wzajemnie.
W 2018 roku postanowili zjednoczyć siły by przywalić mi tak, bym się z tego nie podniósł i by mnie w końcu za coś konkretnego przymknęli. Uradzili, że moim słabym punktem są dzieci, z którymi utrudniają mi kontakty od 4 lat. Postanowili wykorzystać te małe dzieci i w końcu wspólnymi siłami coś na mnie skutecznie spreparować.
Plan był cwany. Specjalnie podstawiona policjant udająca kuratora – Agnieszka Hac, zaprosiła mnie do mieszkania dzieci, z którymi nie miałem kontaktu od lat. Potem mnie wyprosiła, a jak nie wyszedłem, to zadzwoniła po kolegów policjantów, którzy akurat przejeżdżali obok. Postawiono mi zarzuty. Ze strony ekipy trzymającej władzę sprawę prowadziła prokurator Anna Domańska skierowana dopiero co do Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga Północ przez Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobrę. Na komisariacie policji czynności wykonywała nowo przywieziona policjant Justyna Łyjak Rusin.
Komisariat Białołęka dwoił się i troił by mnie pogrążyć, ale efekt był marny. Nagrywam wszystkie rozmowy z policyjnymi typami i z całego zajścia zrobiłem nagranie. To nagranie pokrzyżowało im plany i mnie uratowało. Gdybym nie miał tego nagrania to podejrzewam, że wrobiono by mnie maksymalnie. Adwokat z urzędu, po wysłuchaniu nagrania, stwierdził: „Ale im Pan musiał zaleźć za skórę. Nie spełnione są w sposób oczywisty przesłanki czynu karalnego. Takie sprawy w 99,9% się umarza!”. Mojej sprawy jednak nie umorzono bo sprawa była po prostu skierowaną przeciwko mnie prowokacją i zwykłym oszustwem.
Wielka prowokacja a efekt marny.
Postępowanie przygotowawcze trwało pół roku. Złożyłem w sprawie masę wniosków dowodowych. Złożyłem też masę skarg bo to wszystko była według mnie zwykła ustawka. Nawet nie były spełnione znamiona czynu karalnego, gdyż była żona z mieszkania mnie nie wypraszała i miałem to nagrane.
Ostatecznie moje skargi i wnioski dowodowe zaczęły im ciążyć. Wtedy postanowili jakoś z tego wybrnąć. Zaproponowano mi 500 zł kary i pokrycie kosztów procesu. Salomonowe rozwiązanie. Skusili mnie na te 500 zł i wyrok nakazowy przyjąłem bo skalkulowałem sobie, że więcej wydam na benzynę dojeżdżając do sądu. Dzisiaj jednak tego żałuje bo dzięki temu mogli odrzucić moje wszystkie skargi na zasadzie, że skoro przyjąłem wyrok to znaczy, że byłem jednak winny. Dla świętego spokoju zapłaciłem im wtedy te 500 zł. Poszło to na Fundusz Sprawiedliwości Ziobry a więc na ojca Rydzyka albo inne przekręty. Kosztów procesu płacić jednak nie zamierzałem i skutecznie zaskarżyłem je do Sądu Okręgowego. Ostatecznie koszty procesu obciążyły budżet prokuratury.
W całą prowokację zaangażowało się sporo osób. Kurator sądowa Karin Jędrzycka Pniewska przysłała na mój kontakt z dziećmi policjant kryminalną z 18-letnim stażem – Agnieszkę Hac. Policjant prowadząca sprawę z Komisariatu Warszawa Białołęka – Justyna Łyjak Rusin przyznała się, że zna Agnieszkę Hac, więc wszystko było przygotowane wspólnie i w porozumieniu. Sąd rodzinny również bardzo interesował się sprawą i aktywnie w niej uczestniczył. Sędzina z V Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Magdalena Mikłas wymieniała się korespondencją na mój temat ze specjalną prokurator Anną Domańską. Pseudo kurator policjant Agnieszka Hac wymieniała się z kolei fragmentami akt sprawy, poza formalnym obiegiem, z koleżanką z policji Justyną Łyjak Rusin. A na koniec to wszystko dało efekt w postaci 500 zł grzywny. Jak na użycie takich sił i środków to chyba niewiele uzyskali. Może przydałyby się jakieś szkolenia w Korei Północnej albo w Rosji.
Starszy sierżant policji Ewelina Przybyszewska – nękanie moich małych dzieci i 80-letniego ojca
W roku 2021 obrabiany byłem na Komisariacie Białołęka przez starszą sierżant Ewelinę Przybyszewską i prokuratora Krzysztofa Szczerbę. Była żona w zemście, że przegrywa ze mną kolejne sprawy sądowe złożyła u Eweliny Przybyszewskiej fałszywe zawiadomienie jakobym nie wpłacił jej tyle alimentów ile sobie wyliczyła. Sprawa jest kolejną prowokacją Komisariatu Białołęka i ich etatowego konfidenta oraz donosiciela, a więc byłej żony. Nie było by nawet w tej policyjnej prowokacji nic nowego gdyby nie to, że starszy sierżant Ewelina Przybyszewska i Prokurator Krzysztof Szczerba wymyślili sobie, że pod pretekstem przesłuchiwania mnie w sprawie alimentów będą jednocześnie masakrować moje relacje z synami i nękać mojego 80-letniego schorowanego ojca.
Przez całe lato roku 2021 policjant Ewelina Przybyszewska przysyłała pod dom moich malutkich dzieci, mieszkających na parterze, kolejne radiowozy swoich kolesi z policji by je straszyli. Stali pod ich oknami z włączoną sygnalizacją i uniemożliwiali mi kontakt z własnymi synami. Dzieci są małe – 8 i 10 lat. Bały się policjantów i nie wiedziały o co chodzi. Uciekały i chowały się pod stołem. Krzyczały, że policja ich zabierze. Ciekawe co by powiedziała starszy sierżant Ewelina Przybyszewska gdyby ktoś nękał w ten sposób jej dzieci.
Jakby tego było, starszy sierżant Ewelina Przybyszewska i prokurator Krzysztof Szczerba wzięli się również za mojego 80-letniego ojca, mieszkającego w zupełnie innej dzielnicy. Ojciec ma tytuł doktora i jest byłym wykładowcą akademickim, a oni przysłali mu dwóch policyjnych agresorów z lokalnego komisariatu, którzy chcieli starszego pana wywlec na siłę z domu, jeżeli im czegoś o mnie nie powie. Sęk w tym, że on nie miał czego im właściwie powiedzieć bo ja nie popełniam żadnych przestępstw. Chodziło po prosto o to by mnie zastraszyć poprzez nękanie mojego ojca. Policjanci wdarli mu się podstępem do mieszkania i nawrzeszczeli na niego, jak na jakiegoś oprycha z ulicy. Zastanawiam się co taka sierżant polskiej policji Ewelina Przybyszewska i prokurator Krzysztof Szczerba mają w głowie, że potrafią wymyślać coś takiego. To jakieś faszystowskie i esbeckie metody.
W podobny sposób jestem nękany przez Komisariat Policji Warszawa Białołęka już pięć lat. Spraw było już kilkanaście. Jedna się kończy niczym a ci psychopaci preparują już kolejną i tak w kółko. Cała ta ekipa z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka z czasem wpadła już w chorobliwą obsesję na moim punkcie. Tak właśnie działa Komisariat Policji Warszawa Białołęka. Należy podkreślić, że przed wkroczeniem na ścieżkę wojenną z nimi nie byłem nigdy karany, oskarżony, podejrzany ani zatrzymany o nic. Jestem zwykłym człowiekiem z uniwersyteckim wykształceniem. Każdy mógłby być na moim miejscu gdyby podpadł ekipie z Komisariatu Policji Warszawa Białołęka. c.d.n.
Masz informacje na temat przekraczania uprawnień i łamania prawa przez funkcjonariuszy Komisariatu Białołęka? Skontaktuj się
Radca prawna Anna Kubala bita i znieważana na Komisariacie Policji Warszawa Białołęka
Radca prawny Anna Kubala: „Zostałam pobita przez policjanta na komendzie Białołęka. Następnie po wyrwaniu telefonu pozbawiona wolności, znieważana, zastraszana, popychana. Krzyczałam o pomoc i usłyszałam: I co? myślisz, że ktoś ci tu pomoże. Na korytarzu było 15-20 policjantów, którzy wyszli jak zaczęłam krzyczeć o pomoc” Sytuacja miała miejsce w grudniu 2021 roku. Policjanci w momencie zajścia nie wiedzieli, że mają do czynienia z radcą prawnym.
Maciej Wąsik (PiS) – Wiceminister MSWiA nadzorujący policję
Czy Maciej Wąsik wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji odpowiedzialny za Policję jest podatny na szantaż, gdyż uparcie ukrywa swoją orientację seksualną?!